czystasoda@gmail.com

środa, 25 kwietnia 2012

Dancehall z Darią Nędzą


   Kiedy mniej więcej dekadę temu w gąszczu głośnych, popowych, r’n’b i reggae’owych  kawałków, puszczanych na większych i mniejszych imprezach po raz pierwszy usłyszałam Seana Paula, poczułam na całym ciele gęsią skórkę. Od stóp po czubek głowy. To był zupełnie nowy rodzaj muzyki. Najpierw myślałam, że to przypadek, że udało się komuś nagrać  utwór, który porywa mnie do tańca jak żaden inny nigdy wcześnie. Jednak każdy kolejny hit tego artysty wywoływał u mnie dokładnie takie same emocje, podnosił mi puls i tyłek z krzesła. Postrzegałam muzykę Seana Paula jako autorską odmianę r’n’b.

   Wiele lat później robiąc researching w internecie na temat kultury rasta trafiłam na pojęcie dancehallu (skąd inąd znane mi wcześniej, jednak tylko z nazwy). Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że dźwięki, które tak bardzo trafiały w mój gust to cały gatunek muzyczny, który doczekał się już kilkudziesięciu fantastycznych wykonawców i soundsystemów, coraz szybciej ekspandujących z Jamajki. Nigdy więcej nie sięgnęłam po Seana Paula.


   Dancehall narodził się na Jamajce w latach ’70 ubiegłego stulecia i był muzycznym przełomem po śmierci Boba Marleya. Po erze bujającego roots reggae nastąpiła bowiem era energii, agresji i seksu. Muzyka dancehall nierozerwalnie wiąże się z tańcem. A taniec ten zbudowany jest na fundamentach jamajskiej kultury, w holistycznym tego słowa znaczeniu. Poszczególne elementy tańca odzwierciedlają styl życia na Jamajce, sferę rozrywki, sferę pracy, tamtejszą biedę, gangsterkę i relacje damsko-męskie. Pewnym tego wyrazem są nie tylko same kroki, ale i mówiące wiele ich nazwy, jak One Shot, Boss Man albo Big & Nasty.

   Całkiem uzasadnione mogłoby wydać się stwierdzenie, że w obliczu powyższego, dancehall poza Jamajką albo w ogóle nie ma prawa istnieć, albo jest tak odarty z tego, na czym wyrósł, że dla Europejczyków stał się jedynie kolejnym sposobem na trzęsienie pupą i pretekstem do przebierania się za białych murzynów. Jak joga odarta z buddyzmu czy chińskie ciasteczka z wróżbą na półce dużego supermarketu. Słowem, że został spłycony do elementów, które nadają się do eksponowania. Nic bardziej mylnego.

   Z całą pewnością znajdą się osoby, które rozmiłowane w „dancehallu” do muzyki Seana Paula tworzą układy choreograficzne, oparte na teledyskach z mainstreamowych stacji telewizyjnych. Spotkałam takie osoby na swojej drodze, czasem z tytułem instruktora tańca prowadzili własne zajęcia. To był główny powód, dla którego tak długo zwlekałam z nauką tego, wcale nie łatwego tańca.

   Po raz pierwszy z prawdziwym dancehallem miałam do czynienia na warsztatach w ramach Ostróda Reggae Festival, prowadzonych przez Ulę „Afro” Fryc. Na festiwal pojechałam głównie z powodu tych trzydniowych warsztatów. Ula w 2009 roku zdobyła tytuł Vice Dancehall Queen w Mistrzostwach Świata na Jamajce i stała się pierwszą białą kobietą, która kiedykolwiek stanęła na podium. Było to dla mnie ogromne przeżycie i możecie sobie wyobrazić gdzie później znalazła się poprzeczka podczas poszukiwań instruktora na Śląsku.

   W konsekwencji kilku świadomych decyzji trafiłam na zajęcia do Darii Nędzy. Spodziewałam się bujnej kobiety o jamajskich kształtach i zaskoczyła mnie drobna, długowłosa brunetka, metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Ktoś kiedyś powiedział, że aby tańczyć dancehall trzeba mieć jamajskie geny (chodziło mu w szczególności o pupę). Jak ona zamierza trząść tym małym, acz zgrabnym tyłkiem? Tymczasem Daria wszystkie nas zaskoczyła. Nie dość, że rewelacyjnie tańczyła, to jeszcze okazała się wspaniałą nauczycielką.


   Po pierwsze, Daria podchodzi do każdego z uczestników zajęć indywidualnie. Jeśli pojawią się problemy z jakimś krokiem, pokazuje go tyle razy i na tyle różnych sposobów, aż wszyscy załapią. Po drugie, jej układy są bardzo ciekawe i różnorodne. Pewnie dlatego często zapożyczają je różne zespoły podczas swoich występów. Po trzecie, Daria poświęca mnóstwo czasu na opowieści o Jamajce. Zdarzało się, że zamiast tańczyć stałyśmy wpatrzone w instruktorkę, która przytaczała niesamowite historie, opowiadała o swoich doświadczeniach, albo o kulisach życia artystów, do których utworu właśnie tańczyłyśmy. Czy wiecie, że jeden z oficjalnie uznanych na Jamajce, dancehallowych kroków nosi nazwę Polish Vodka, a zapoczątkowała go właśnie Ula z koleżankami na jednej z jamajskich imprez?

   Daria to pasjonatka, zakochana w swojej pracy. To ten typ osoby, z którą nigdy, ale to nigdy nie jest nudno. Jeśli dzieją się gdzieś w Polsce jakieś głośne eventy dancehallowe, bądźcie pewni, że ją tam spotkacie. Daria organizuje też warsztaty, obozy i wieczorki jamajskie, dlatego warto śledzić jej aktywność, np. poprzez stronę na facebooku. Jest ambasadorką krzewienia kultury jamajskiej na Śląsku. Związana jest ze Szkołą Tańca Nova w Katowicach, ale współpracuje również z innymi szkołami tańca. Daria jest założycielką zespołu, tańczącego dancehall, Dutty Flames. 

3 komentarze:

  1. Ja! Też zakochałam się w Sean-e Paul-u od pierwszych dzwięków a potem pokochałam cały dancehall. A Daria to mistrzyni i zgadzam się z każdym słowem napisanym o niej przez Ciebie. Nikt tak nie propaguje kultury Dancehall na Śląsku jak ona. Przy niej każdy czuję że jest świetny w tym co robi i potrafi nawet z kompleksów wyleczyć. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Daria "Bejbi" Nędza miłością do tańca i entuzjazmem w nauczaniu przerasta cały świat, hej i amen! I mimo, że muzycznie nigdy nie wyjdę z konserwatywnej skrzynki rockowej, to moją małą bruneteczkę pokochałem od razu :)

    Do wszystkich zarażonych tańcem i tych dopiero początkujących: jeśli chcecie tańczyć Dancehall to tylko z najlepszą małą Darią!

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się w zupełności !! Chodziłam do Darii na zajęcia ponad rok i to ile ta wspaniała osoba mnie nauczyła zapamiętam do końca życia.Dzięki niej pokochałam ten taniec i Jamajke. Jak dla mnie jest to NAJLEPSZA osoba,tancerka,choreograf,i wszystko wszystko z najlepszych!

    OdpowiedzUsuń